Płońsk obudził się w niecodzienny sposób w minioną środę (1.02). Około godziny 5:50, w jednym ze sklepów przy ulicy Wiejskiej, doszło do zdarzenia, które z początku mogło wyglądać na próbę pomocy, a okazało się być zuchwałym włamaniem. Pracownica sklepu, która przyszła rano do pracy, zastała zbitą szybę w drzwiach wejściowych. Zanim zdążyła zareagować i wezwać policję, podszedł do niej mężczyzna.
„Pomogę pani wejść do środka” - zaoferował nieznajomy, jak relacjonuje Komenda Powiatowa Policji w Płońsku. Jednak jego „pomoc” okazała się bardzo specyficzna. Zamiast otworzyć drzwi, mężczyzna kopniakiem wybił resztę szyby, która wraz z ramą wpadła do wnętrza sklepu. Następnie, wykorzystując zaskoczenie kobiety, wszedł do środka i dokonał kradzieży. Jego łupem padły cztery puszki piwa oraz paczka papierosów. Po dokonaniu przestępstwa, sprawca uciekł z miejsca zdarzenia.
Na szczęście dla prawa i porządku, a na nieszczęście dla złodzieja, płońscy policjanci działali błyskawicznie.
- Dzięki zapisom monitoringu, funkcjonariusze szybko zidentyfikowali sprawcę - informuje kom. Kinga Drężek-Zmysłowska, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Płońsku. Okazało się, że jest nim 37-letni mieszkaniec Płońska. Policjanci natychmiast udali się do jego miejsca zamieszkania. Tam zastali mężczyznę… pod wpływem alkoholu. Zatrzymany został przewieziony do policyjnego aresztu.
Po wytrzeźwieniu, 37-latek usłyszał poważne zarzuty.
- Mężczyzna usłyszał zarzuty kradzieży z włamaniem oraz uszkodzenia mienia – dodaje kom. Drężek-Zmysłowska. Zgodnie z polskim prawem, za kradzież z włamaniem grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Wyrok w tej sprawie będzie zależał od wielu czynników, ale zuchwałość sprawcy i fakt, że działał pod wpływem alkoholu, z pewnością nie będą działały na jego korzyść.
To nietypowe włamanie pokazuje, że przestępcy potrafią zaskakiwać swoją pomysłowością, choć ta "pomysłowość" w Płońsku szybko została ukrócona przez sprawną interwencję policji. Pozostaje pytanie, czy 37-latek, oferując „pomoc”, chciał jedynie zdezorientować pracownicę sklepu, czy też był to element jego planu od samego początku. Jedno jest pewne - jego „pomoc” okazała się bardzo kosztowna i to nie tylko dla właściciela sklepu.