Kontrola, która zaskoczyła nawet inspektorów
Wszystko działo się w samo południe pod koniec września. Uwagę patrolu ITD z Płocka przykuł nietypowy zestaw: ciągnik siodłowy z podpiętą naczepą dzieloną i aż dwoma kontenerami. Już na pierwszy rzut oka coś się nie zgadzało. Zgodnie z przepisami, taki zestaw może składać się maksymalnie z dwóch pojazdów, a nie trzech.
Ciężarówka, należąca do polskiego przedsiębiorcy, jechała z województwa łódzkiego prosto do portu w Gdyni, wioząc ładunek słoików z ogórkami. Inspektorzy mieli jednak przeczucie, że nie tylko długość jest tu problemem.
Waga nie kłamie: 17 ton nadwyżki
Pojazd skierowano na inspekcyjne wagi, które tylko potwierdziły obawy funkcjonariuszy. Wynik? 57,3 tony. To o całe 17,3 tony więcej niż dopuszczalne 40 ton. Co ciekawe, wymiary i naciski pojedynczych osi mieściły się w normie, ale masa całkowita była rażąco przekroczona.
Transport odbywał się bez wymaganego zezwolenia dla pojazdów nienormatywnych, ale nawet gdyby kierowca je miał, nic by to nie zmieniło. Przewożony ładunek był podzielny, co w prostych słowach oznacza, że można go było rozłożyć na dwa osobne transporty. Zamiast tego, ktoś postanowił zaryzykować i wysłać w trasę prawdziwego potwora.
Konsekwencje to nie tylko mandat
Inspektorzy natychmiast wstrzymali dalszy transport. Ciężarówka utknęła na miejscu kontroli do czasu, aż jej stan zostanie doprowadzony do zgodnego z prawem – czyli do momentu rozładowania nadmiaru towaru.
Kierowca otrzymał mandat karny. To jednak dopiero początek problemów przewoźnika. Na podstawie kontroli wszczęto dwa postępowania administracyjne, a firma transportowa musi liczyć się z karą w łącznej wysokości 15 000 złotych. Odpowiedzialności finansowej nie uniknie prawdopodobnie również załadowca, który dopuścił do wyjazdu tak przeładowanego pojazdu.
Ta historia to dowód na to, że patrole ITD czuwają, a chęć zaoszczędzenia na transporcie może skończyć się bardzo kosztowną lekcją.
Napisz komentarz
Komentarze