Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord onair Radio Rekord onair
Reklama
TYLKO U NAS

Burza po słowach kardynała Krajewskiego. Proboszcz z Gołymina opublikował list otwarty

Został opublikowany wczoraj późnym wieczorem, a już kilkadziesiąt osób wyraziło pod nim swoje poparcie (liczba ta stale rośnie), kolejnych kilkadziesiąt osób zdecydowało go udostępnić na swoim profilu na Facebooku - mowa o liście otwartym do ks. kard. Konrada Krajewskiego, który napisał ks. Marek Świgoński, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Gołyminie pod Ciechanowem. List jest odpowiedzią na słowa, które padły podczas Jubileuszu Młodzieży. "Nie wiem, czy wiecie, ale Jezus był uchodźcą" - powiedział do zgromadzonych w Rzymie młodych Polaków, papieski jałmużnik kard. Konrad Krajewski. Duchowny odniósł się też do kwestii migrantów - "Polska dla Polaków wyklucza Jezusa" - mówił. Słowa te zostały przez wiele osób w kraju uznane za wyjątkowo krzywdzące, bo po pierwsze, Jezus nigdy nie był ani uchodźcą, ani migrantem. Po drugie, wypowiedź kardynała mocno wypacza hasło "Polska dla Polaków". Po trzecie, dotyczy narodu, który w obliczu wojny na Ukrainie zapewnił szeroko zakrojoną pomoc swoim sąsiadom. W odruchu serca setki polskich rodzin dały im już w pierwszych dniach wojny m.in. dach nad głową w swoich własnych domach. Poniżej publikujemy w całości treść listu, który można znaleźć na facebookowym profilu ks. Marka Świgońskiego.
Burza po słowach kardynała Krajewskiego. Proboszcz z Gołymina opublikował list otwarty

Źródło: ks. Marek Świgoński - Facebook

Gołymin, 2.08.2025r.

List otwarty do ks. kard. Konrada Krajewskiego

Czcigodny Księże Kardynale, z wielką uwagą śledzę obchody Jubileuszowe w Watykanie. W tych dniach odbywa się jubileusz młodych, tych o których słyszymy często, że są przyszłością Kościoła. Z uwagą wczytywałem się w relacje z homilii ks. Kardynała w miniony czwartek. (relacje, bo pomimo wielokrotnych prób nie udało mi się dotrzeć do oryginalnego tekstu – czego bardzo żałuję). W medialnych przekazach bardzo często na pierwszy plan wysuwana była myśl o smutku ks. Kardynała, którego źródłem były niedawne protesty w naszej Ojczyźnie. Ks. Kardynał powiedział: „Nie wiem, czy wiecie, że Jezus był uchodźcą, musiał uciekać do Egiptu, by go nie zabili. Był repatriantem, bo potem powrócił. I nikt w Egipcie mu nie powiedział: Egipt jest dla nas, Egipcjan, jak słyszeliśmy dwa tygodnie temu w Polsce: "Polska jest dla Polaków". Nie byłoby miejsca dla Jezusa, bo Polska jest dla Polaków (…) To wam muszę powiedzieć. Bardzo dotknęło mnie to, co się działo w Polsce dwa tygodnie temu.

Czy nie jest to opinia krzywdząca nas Polaków? Czy tak wyrażona opinia nie zniekształca Osoby Jezusa sprowadzając Go do kategorii uchodźcy i migranta? Jezus to nade wszystko Syn Boży, Bóg-Człowiek, który jest Panem całej Ziemi. Czy zatem wydarzenie przekazane w Biblii mamy odczytywać w świetle aktualnie obowiązujących ideologii, redukując je do naszych potrzeb. Czy w ucieczce św. Rodziny do Egiptu nie należy przede wszystkim widzieć nawiązania do wcześniejszej historii Józefa sprzedanego przez braci i po latach zbawiającego Egipt i swoją rodzinę od głodu. Na to wskazuje Ewangelista Mateusz podkreślając wagę spełniających się proroctw  „z Egiptu wezwałem Syna Mego” (Mt 2, 15, por. Oz 11.1).

Skąd księże Kardynale pomysł na idealizowanie Egipcjan? Niewiele wysiłku trzeba włożyć by odkryć prawdziwy obraz Egipcjan, którzy potomków Józefa traktują jak niewolników, a wprowadzając drastyczne prawo dotyczące noworodków płci męskiej skazują ich na niebyt. To dlatego Bóg wejrzał na ich los i powołał Mojżesza by wyprowadził lud z niewoli egipskiej przy sprzeciwie faraona. Czy po kilku wiekach tak zmieniła się mentalność Egipcjan by przyjmowali św. Rodzinę z należytą czcią w przeciwieństwie do mieszkańców Betlejem?

Mówiłeś księże Kardynale do Młodych: „Mamy miasto poza Polską, gdzie jest milion Polaków, to jest Chicago. Wyjechali tam za chlebem i przyjęto ich. Nie wiem, czy wiecie, że 10 mln Polaków, czyli jedna trzecia, żyje poza Polską i w tych wszystkich krajach powinni mówić: Polacy do Polski, bo Włochy są dla Włochów, Ameryka jest dla Amerykanów”.

A dlaczego wyjechali za chlebem? Bo znaleźli się zdrajcy przez których Rzeczpospolita Obojga Narodów (a w rzeczywistości „wielu narodów”) nie mogła być dłużej bezpiecznym, suwerennym domem dla swoich obywateli rozszarpana przez sąsiadów- Rosję, Prusy i Austro-Węgry. Nasi przodkowie nie byli przyjmowani z otwartymi ramionami do zamożnej Ameryki, ale byli pośród innych biednych przedstawicieli narodów europejskich, którzy budowali to państwo od podstaw. I którzy prócz pracy wnosili wartości wyniesione z ojczystych, katolickich domów. To tacy Generałowie jak Tadeusz Kościuszko czy Kazimierz Pułaski są nie tylko naszymi narodowymi bohaterami ale również bohaterami narodu amerykańskiego. Przy tej okazji nie sposób nie zauważyć konsekwencji tego, że nie traktuje się z należnym szacunkiem gospodarzy domu. Gdyby wtedy bardziej dało się słyszeć, że Ameryka dla Indian to może do dzisiaj stanowiliby znaczącą część państw amerykańskich a nie atrakcję turystyczną w rezerwatach. Jak głośno upominamy się o nich w sposób mądry, zgodny z Ewangelią i nauczaniem Kościoła a nie ideologią WOKE. Polonia w Ameryce ma nieoceniony wkład w kulturę i zamożność tych państw. Nie byliśmy i nie jesteśmy pasażerami na gapę.

Czy ks. Kardynał mógłby pokazać drugi taki naród niosący na sztandarach hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna” i równocześnie „Za wolność naszą i waszą”. Historia XX wieku pokazała, że nie były to puste hasła. Nie obraziliśmy się na sojuszników za ich papierowe wsparcie po wybuchu II Wojny Światowej. Nasi Ojcowie i Dziadowie walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej. Piloci w obronie Anglii, żołnierze pod Monte Cassino, dywizja Generała Maczka, żeby wymienić tylko te najbardziej znane. Nie było zadań nie do wykonania. I jaka za to wdzięczność – Jałta, konieczność zapłaty za paliwo do samolotów na których polscy piloci bronili angielskiego nieba, konieczność powrotu do okupowanej przez Sowietów Ojczyzny gdzie spotykały ich tortury i śmierć w kazamatach albo wywózka na Syberię. Polscy generałowie w Anglii, którzy nie mogli znaleźć lepszej pracy niż kelner, portier czy pomywak. A potem gdy w latach 80-tych niektórzy z naszych rodaków mogli się wyrwać na zachód – to szczytem ambicji była praca na zmywaku bo na więcej nie pozwalano mimo wykształcenie i umiejętności. Taka to była otwartość i gościnność. A często też, żeby się na ten zmywak dostać, trzeba było przejść przez obóz przejściowy. Jako Państwo stanęliśmy przed brakiem reparacji i wiszącą niczym miecz Damoklesa groźbą spłaty mienia bezspadkowego. 

To pragnienie posiadania domu, w którym wreszcie moglibyśmy poczuć się jak u siebie nie bierze się znikąd. To konsekwencja naszej historii.

Księże Kardynale, na przestrzeni ostatnich trzech wieków jak długo mogliśmy się czuć jak we własnym domu urządzanym według własnych marzeń, a nie pod butem zaborcy czy okupanta lub później, w latach 90-tych gdy pakt z partyjnymi reformatorami był ważniejszy niż wola wyborców? Proszę przyłożyć ucho do polskiego serca, które chce być we własnej Ojczyźnie, które nie chce być pogardzane przez silniejszych i zamożniejszych, które chce być wierne tradycji od Chrztu Mieszka i którego trwałym mottem jest sentencja „Gość w dom, Bóg w dom”. Nie odmawiamy prawa do godnego życia żadnemu człowiekowi. Pragnę jednak zauważyć, że gościnność – również ta ewangeliczna – nie może być przymusem ideologicznym ani nakazem zewnętrznym. W naszej kulturze „Gość w dom, Bóg w dom” nie był pustym frazesem, lecz konkretną postawą, ale zawsze zakładającą szacunek przybysza wobec gospodarza – jego języka, kultury, religii i obyczaju. To dlatego, jak uczył Jan Paweł II, integracja przybysza musi odbywać się z poszanowaniem tożsamości kulturowej i religijnej kraju przyjmującego, a nie jej odrzuceniem. Bez tego staniemy się zakładnikami fałszywego miłosierdzia, które nie prowadzi do pokoju, lecz do rozbicia i chaosu.

Czy przed powiedzeniem, że „Nie byłoby miejsca dla Jezusa, bo Polska jest dla Polaków” nie należałoby wspomnieć tych milionów Polaków, którym nie wystarczają kościoły, że stawiają przydrożne krzyże, kapliczki po to by przy nich śpiewać litanię loretańską, modlić się różańcem, którzy jeszcze nie tak dawno stawali w obronie atakowanych księży i kościołów? Polonia semper Fidelis – tak było, jest i będzie. Dlatego oczekiwali byśmy jako rodacy księdza Kardynała nauczania w ciągłości z naszymi wielkimi rodakami XX wieku O. Maksymilianem, Augustem Hlondem, Stefanem Wyszyńskim, Karolem Wojtyłą – św. Janem Pawłem II czy ks. Jerzym Popiełuszką. Proszę zrozumieć, gdy wołamy „Polska dla Polaków” to wyraz naszych aspiracji po trzech wiekach życia w rozbiorowej niewoli i okupacji. To chęć urządzania tego domu według odwiecznych, chrześcijańskich wartości, aby dalej, jak przez ponad 1000 lat mógł mieszkać tu Chrystus, abyśmy nie musieli demontować krzyży ze względu na szacunek dla innych i abyśmy mogli przyjmować i pomagać potrzebującym. Daliśmy tego dowód nie tak dawno przyjmując uchodźców z Ukrainy nie bacząc na wcześniejsze doświadczenia. Rozumiejąc to co mówią prości ludzie, wśród których żyję doskonale wiem że „Polska dla Polaków” nie znaczy to samo co „Polska tylko dla Polaków”. Cała nasza tysiącletnia historia tego dowodzi.

Jako kapłan posługujący na Mazowszu, ziemi ukształtowanej przez różne kultury, z pokorą przypominam, że nasza Ojczyzna przez wieki była domem dla wielu narodów i wyznań. Rzeczpospolita Obojga Narodów, a w istocie Rzeczpospolita wielu narodów – Polaków, Litwinów, Rusinów, Żydów, Ormian, Niemców – dawała schronienie tym, których prześladowano gdzie indziej. To w Polsce znalazła wolność religijną wspólnota żydowska, która zamieszkiwała nasze ziemie przez ponad 800 lat. Tolerancja religijna szła w parze z obroną chrześcijańskiego ładu moralnego i politycznego. Dlatego nasze dziedzictwo nie może być utożsamiane z ksenofobią, lecz z odpowiedzialnym, zakorzenionym w Ewangelii i kulturze wyborem troski o dobro wspólne.

Mówił ksiądz Kardynał u wrażliwości i pomocy dla migrantów z odległych krain a czy kiedykolwiek upomniał się o los matek, które muszą z małymi dziećmi szukać schronienia u sąsiadów przed mężem alkoholikiem? Czy dostrzega ksiądz Kardynał problem, że UE narzuca krajom członkowskim wypłacanie migrantom zasiłków w wysokości około 1000 euro podczas gdy przeciętny emeryt w Polsce za 40-letnią ciężką pracę otrzymuje emeryturę o połowę niższą?

Czy dla młodych zgromadzonych na Jubileuszu w Rzymie największym problemem jest migracja? Ale jeśli tak,  to przynajmniej, że to problem złożony, bez gotowych recept z rozwiązaniami, które dopiero możemy wspólnie znaleźć. Święty Jan Paweł II, w adhortacji Ecclesia in Europa, pisał, że migracja to złożone zjawisko, które nie może być postrzegane wyłącznie przez pryzmat obowiązku gościnności. Podkreślał rolę odpowiedzialnych struktur państwowych, które mają prawo – i obowiązek – kierować się zasadą dobra wspólnego, nie zapominając o obronie tożsamości i porządku społecznego. Uczył także, że miłość wobec przybysza nie oznacza bezrefleksyjnego otwarcia granic, lecz mądrą i konkretną pomoc, która nie zagraża wspólnocie narodowej ani duchowemu dziedzictwu danego społeczeństwa. Ten głos pozostaje w harmonii z nauczaniem Kościoła o „prawej hierarchii miłości” – która zaczyna się od troski o rodzinę, parafię, wspólnotę lokalną, naród, i dopiero potem sięga dalej. Czy nie warto zastanowić się nad negatywnymi skutkami migracji – wykorzenieniem i demoralizacją? Niech ilustracją do tego będzie obrazek z Rzymu, przysłany mi przez kolegę: „W połowie listopada 2021 byłem z kolegami księżmi w Rzymie, widziałem ogromne ilości koczujących emigrantów pod większością rzymskich kościołów oczekujących na pieniądze, widziałem też kolejkę uchodźców czekających do prysznica zorganizowanego w kolumnadzie Berniniego a w tym samym czasie wyrastające chwasty na pół metra z fug między kamiennymi płytami na Placu św. Piotra, nikt nie wpadł na pomysł aby tym czekającym na kasę czy prysznic zaproponować wyrwanie tych chwastów, bo po co, oni przecież nie przyjechali do pracy…”

Czy nie jest bardziej palącym problemem niska skłonność młodych do wchodzenia w związki małżeńskie, niska otwartość na życie a co za tym idzie niska dzietność w rodzinach? Zapaść demograficzna jest już faktem i to nie tylko w naszej Ojczyźnie. To zjawisko, które dotyka całego świata a w sposób pośredni również Kościoła.

Czy w trosce o migrantów nie zagubiła się troska o obecność na Jubileuszu chrześcijan z Betlejem, z Chin (tych którzy nie akceptują koncesjonowanego przez KPCh Kościoła) czy o młodych z Gazy, choć im pewnie bardziej przydałoby się otwarcie korytarzy humanitarnych.

Dlatego z pełną świadomością stawianych pytań i problemów przyjmuję zaproszenie księdza Kardynała do modlitwy:

„Panie Jezu, daj mi tę odwagę. Żebym wszystkie problemy moje i świata... rozwiązywał zgodnie z logiką twej Ewangelii. Daj mi tę odwagę, bym się ciągle pytał, co ty byś zrobił na moim miejscu... Obym zawsze roznosił twoją woń po świecie, aby wszyscy wiedzieli, że ja do ciebie należę i tylko do ciebie należeć chcę. Amen”.

Mam nadzieję, że wielu naszych Rodaków dołączy do tej modlitwy byśmy mogli razem wzrastać w wierze, nadziei i miłości.

 

Z wyrazami szacunku

Ks. Marek Świgoński

 

P.S. Dziękuję za sugestie:

Jarosławowi Kwiatkowskiemu

Rafałowi Romanowskiemu – Posłowi na Sejm RP

Beacie Trykoszko

Maciejowi Włodarczykowi

Ks. Jerzemu Zdunkiewiczowi

Łukaszowi Żychowskiemu

I wielu osobom deklarującym poparcie

Gdyby ktoś chciał wyrazić swoje poparcie dla treści listu można to uczynić w komentarzu. Można też wyrazić swoją niezgodę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Beata 03.08.2025 15:45
Popieram słowa KS. Marka Świgońskiego.