Kamienna Kronika w „Małym Wawelu”
Wszystkie drogi w Krasnem, te historyczne i te współczesne, prowadzą do kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. To nie jest zwykła świątynia. To kamienna saga rodu Krasińskich. Czeka tu na mnie Dariusz Załuski, kustosz Muzeum Rodu Krasińskich, człowiek, którego pasja jest niemal namacalna.
Jego opowieść zaczyna się, gdy stoimy w ciszy nawy głównej, a nasze głosy nikną pod wysokim sklepieniem. „Pierwszym właścicielem tutejszych ziem, jak mówią historycy, był Warcisław herbu Korwin, który przybył tu z Węgier” – mówi, a jego słowa zdają się budzić duchy przeszłości. – „Był on marszałkiem dworu księcia Konrada Mazowieckiego i w nagrodę za swe zasługi otrzymał Krasne we władanie. A skąd wziął się słynny herb Ślepowron? Ożenił się ze szlachcianką herbu Ślepowron i przyjął go za swój. I tak już zostało”.
Historia, którą można było dotknąć, zaczyna się od dokumentu z 1372 roku. Ten bezcenny akt spłonął w Powstaniu Warszawskim, stając się tragiczną metaforą losów polskiego dziedzictwa. Fundamentem potęgi rodu stał się właśnie ten kościół. „Dzięki Franciszkowi Krasińskiemu, prawej ręce króla Zygmunta Augusta, nasz kościół jest postrzegany jako perła północnego Mazowsza” – wyjaśnia Załuski. To Franciszek, biskup krakowski, w 1570 roku ufundował murowaną świątynię, która miała stać się wiecznym domem rodu. Przez wieki kolejni potomkowie rozbudowywali ją, zatrudniając najwybitniejszych architektów, jak Tylman z Gameren.
Wzrok przykuwa prezbiterium. Jego główną ścianę zdobi monumentalny, iluzjonistyczny fresk „Podwyższenie Krzyża Świętego”. „Te polichromie nakładano na mokry tynk, w stylu czeskim, dlatego miały szansę przetrwać wieki” – szepcze kustosz.
Prawdziwe serce kościoła bije jednak pod marmurową posadzką. W rozległych katakumbach spoczywają pokolenia Ślepowronów. Wśród nich biskup Adam Krasiński, jeden z przywódców konfederacji barskiej, postać kluczowa dla historii Polski.

Przez wieki kościół łączył się z pałacem legendarnym podziemnym tunelem. Pytam, czy to prawda. „Uważam, że to jest prawda” – mówi kustosz. – „Miała nim chodzić księżna Czartoryska z dziećmi, prawdopodobnie po to, by uniknąć natrętnych żebraków”. Dziś po tunelu nie ma śladu, ale legenda wciąż rozpala wyobraźnię.
Serce, Które Przestało Bić
Opuszczamy kościół i idziemy w stronę parku. Tam, gdzie dziś rozciąga się pusta polana, naznaczona „posępnym gruzowiskiem”, stało niegdyś serce dominium.
W XIX wieku hrabia Ludwik Krasiński wzniósł tu wspaniałą rezydencję, otoczoną 20-hektarowym parkiem krajobrazowym w stylu angielskim, zaprojektowanym przez słynnego Waleriana Kronenberga. Była symbolem potęgi i nowoczesności. Do dziś rosną tu egzotyczne drzewa sprowadzane z Kanady i Mandżurii.
„Co ciekawe, już na początku XX wieku była tu nie tylko woda z wodociągu, ale
i elektryczność” – dodaje Załuski, gdy spacerujemy najdłuższą w Europie, półtorakilometrową aleją grabową. – „Słyszałem, że nawet w czworakach, gdzie mieszkała służba, mieli prąd. Może nie 220 Volt, a 24 i tylko do 22:00, ale jednak nie żyli przy samych świeczkach”.
Centralnym punktem parku są dwa stawy, ukształtowane na wzór liter D i K – inicjałów sentencji „Dobra Krasińskich”. Przy jednym z nich, w cieniu starych drzew, kryje się kamienna grota. Legenda głosi, że to właśnie w tym romantycznym zakątku zaręczyli się ostatni dziedzice, Maria Ludwika Krasińska i książę Adam Czartoryski.

Kres tej sielanki nadszedł we wrześniu 1939 roku. Erich Koch, nadprezydent Prus Wschodnich, zajął majątek, ale pałac mu się nie spodobał. Wydał rozkaz: rozebrać do fundamentów. Na jego miejscu postawił modernistyczną willę, gdzie gościł Himmlera i Göringa. Z jego postacią wiąże się największa tajemnica Krasnego. „Wszędzie szukano, tylko nie w Krasnem” – uśmiecha się zagadkowo kustosz, mówiąc o Bursztynowej Komnacie. – „Sam Koch w testamencie zasugerował, że z Królewca do Krasnego przyjeżdżały ciężarki i odjeżdżały puste. Być może coś jest tu zakopane”.
Willa nie przetrwała wojny. W styczniu 1945 roku wycofujący się Niemcy wysadzili ją w powietrze. Dziś po sercu Krasnego został tylko pusty plac i wiatr hulający między egzotycznymi drzewami.

Nowy Porządek i Uparty Duch
Ciszę zrujnowanej przeszłości brutalnie przerwał nowy porządek. W 1945 roku majątek Krasińskich znacjonalizowano, tworząc PGR. Eleganckie stajnie zamieniono na chlewnie.
W neogotyckiej wieży bramnej, gdzie niegdyś mieszkał ojciec Marcelego Nowotki, koniuszy hrabiego, władza ludowa ulokowała muzeum... samego Nowotki. Trudno o bardziej dosadny akt symbolicznego nadpisania historii.

Ale jest w Krasnem dziedzictwo trwalsze niż mury i dekrety. To stadnina koni. Założona w 1857 roku przez hrabiego Ludwika, słynęła z ogiera Rulera. „To był fenomen” – opowiada kustosz. – „Wystawiany w Rosji, na dziesięć startów był osiem razy pierwszy. Takiego wyczynu żaden koń nie dokonał”. Po latach upadku, w 1987 roku do Krasnego powróciły „angliki”. Tradycja odrodziła się
w spektakularnym stylu. Dziś, jako państwowa stadnina, kontynuuje chlubne tradycje, będąc domem dla około 120 koni pełnej krwi angielskiej.

Obok tej wielkiej historii bije drugie serce Krasnego – obywatelskie. To stuletnia Ochotnicza Straż Pożarna i 75-letnia Gminna Biblioteka Publiczna, która dziś, prowadzi Muzeum Rodu Krasińskich. Świat panów przeminął, ale potrzeba niesienia pomocy i dbania o kulturę pozostała żywą siłą. Do tego chóru dołącza jeszcze jeden, donośny głos – okrzyki z boiska piłkarskiego.
W samym sercu arystokratycznego parku, tam gdzie niegdyś spacerowały damy
i hrabiowie, dziś znajduje się stadion lokalnego klubu Iskra Krasne. To niezwykły obrazek, który najlepiej oddaje ducha tego miejsca: historia i teraźniejszość dzielą tę samą przestrzeń, tworząc nową, wspólną tożsamość.
Duch Wieszcza w Opinogórze
Opowieść o rodzie, którego nazwisko narodziło się w Krasnem, ma wiele odgałęzień. Najsłynniejsze z nich prowadzi zaledwie kilkanaście kilometrów na zachód, do Opinogóry. To miejsce nierozerwalnie związane z postacią Zygmunta Krasińskiego – trzeciego, obok Mickiewicza
i Słowackiego, wieszcza narodowego. W sercu rozległego, romantycznego parku wznosi się neogotycki pałacyk, w którym mieści się dziś jedyne w Polsce Muzeum Romantyzmu.
Tuż obok stoi neoklasycystyczny kościół. To osobisty panteon poety. Świątynię wzniósł jego ojciec, generał Wincenty Krasiński, jako mauzoleum dla swojej zmarłej żony, a matki poety – Marii
z Radziwiłłów. Za ciężkimi, żelaznymi drzwiami, ozdobionymi herbem Ślepowronów, w chłodzie podziemi spoczywa sam wieszcz, jego przodkowie i potomkowie. Centralnym punktem krypty jest pomnik nagrobny matki poety, przedstawiający ją na łożu śmierci, błogosławiącą klęczącego syna. Co zdumiewające, kompozycję tę, nawiązującą do sceny Matki
i Orcia z arcydzieła poety, „Nie-Boskiej komedii”, zasugerował rzeźbiarzowi sam Zygmunt. To unikalny akt autokreacji, w którym autor świadomie wpisał osobistą tragedię w kontekst własnej literatury.
Podróż śladami Krasińskich nie jest więc pełna bez wizyty w obu tych miejscach. W Krasnem bije źródło, z którego ród czerpał swoją siłę i nazwisko. W Opinogórze zaś odnajdujemy jego duchowe apogeum – świadectwo, jak z lokalnej, mazowieckiej potęgi narodził się jeden z filarów narodowej tożsamości.
Szepty z Pobocza Historii
Opowieść o tej ziemi ma też swoje poboczne, lecz równie fascynujące ścieżki. Jedna z nich prowadzi do pobliskich Szczuk, gdzie osiemnastoletnia Maria Skłodowska, pracując jako guwernantka u rodziny Żórawskich, przeżyła swoją pierwszą, nieszczęśliwą miłość do ich syna, Kazimierza. „I z jednej strony może
i dobrze” – zastanawia się Załuski z błyskiem w oku. – „Wyjechała na Sorbonę i być może, gdyby nie ten zawód miłosny, nie mielibyśmy radu i polonu”. To niezwykła myśl: że w cieniu mazowieckich dworków rozegrał się dramat, który być może pchnął historię nauki na nowe tory.
Inny szept przeszłości to zgrzyt kół po żelaznym torze. Aby wozić buraki do cukrowni, hrabia Ludwik sfinansował budowę kolei wąskotorowej. Z czasem sieć rozrosła się, łącząc Krasne
z Mławą, Ciechanowem i Przasnyszem. Była tętnicą nowoczesności, która ożywiała region. „Ja jeszcze pamiętam, jak w latach 80. jeździło się kolejką do Makowa” – wspomina kustosz. Dziś po torach hula wiatr, ale pamięć o małej „ciuchci” wciąż jest żywa, niczym widmowy pociąg wiozący wspomnienia o świecie, który bezpowrotnie odszedł.

Dwa Serca
Spacer po Krasnem to nie jest zwykłe zwiedzanie. To wsłuchiwanie się w opowieść szeptaną przez wieki. Słychać ją w chłodnym milczeniu krypt, w szumie prastarych drzew, w dumnym rżeniu koni, a nawet w widmowym zgrzycie nieistniejącej kolejki. Ale wielka historia rodu Krasińskich miesza się tu z równie donośnym głosem współczesności: strażacką syreną, szelestem kart w bibliotece
i okrzykami z piłkarskiego boiska.
Odjeżdżam z Krasnego z odpowiedzią. Duch tego miejsca nie tkwi jedynie
w arystokratycznej przeszłości. Przetrwał, ponieważ obok dziedzictwa wielkich panów, zawsze pielęgnowano tu wielkiego ducha małej wspólnoty. To są właśnie dwa serca Krasnego. Jedno, arystokratyczne, bije cichym echem w kamieniu i legendzie. Drugie, obywatelskie, bije głośno
i rytmicznie w sercach ludzi, którzy tu i teraz tworzą jego przyszłość.
Napisz komentarz
Komentarze