Kurs z hipotermii, prowadzony przez Piotra Marczewskiego, instruktora survivalu i rekordzistę Guinnessa, był prawdziwym testem wytrzymałości dla żołnierzy 5 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej. Szkolenie miało na celu przygotowanie terytorialsów do radzenia sobie w ekstremalnych warunkach, w których hipotermia może stanowić śmiertelne zagrożenie.
- Hipotermia to stan, który w niezwykle przebiegły sposób odbiera życie – podkreśla Piotr Marczewski.
Kurs rozpoczął się od wykładu, na którym żołnierze dowiedzieli się, czym jest hipotermia, jakie są jej objawy i jak jej zapobiegać. Następnie terytorialsi zostali poddani ekstremalnym próbom, które miały na celu symulację warunków, w jakich mogą znaleźć się w realnych sytuacjach.
Instruktorzy „zagrali” elementem zaskoczenia pozbawiając żołnierzy pożywienia i większości wyposażenia. Przemoczone buty, noszone przez cały czas szkolenia, miały na celu uczyć żołnierzy zapobiegania i postępowania z objawami tzw. stopy okopowej.
Pod okiem instruktorów i ratowników medycznych, żołnierze byli poddawani stopniowemu wychładzaniu. Trzy razy wchodzili do lodowatej wody na 15 minut, a następnie musieli rozpalić ognisko i rozłożyć karabinek MSBS GROT.
Momentem kulminacyjnym był nocny, 30-kilometrowy marsz, podczas którego żołnierze musieli odnaleźć ukryte racje żywnościowe, założyć obozowisko i rozpalić ognisko metodą survivalową. Na koniec, terytorialsi po raz ostatni zanurzyli się w wodzie na 20 minut.
- Do kursu przygotowywałem się na podstawie zamieszczonych informacji przez organizatorów oraz na podstawie wcześniejszego doświadczenia zdobytego w wojsku. Stwierdzam jednak, że nie da się przygotować do tego, bo to, co mnie tutaj spotkało, zaskoczyło totalnie – powiedział kpr. Marcin z 5MBOT.
Kurs z hipotermii był jednym z najbardziej wymagających szkoleń, jakie przeszli terytorialsi z 5 Mazowieckiej Brygady OT.
- Jestem przekonany, że każdy z nich wspiął się na swój własny Everest – było to niezwykle trudne wyzwanie i gdyby nie wspólna praca w grupie, zaangażowanie i wspieranie się nawzajem, wielu by niewątpliwie odpadło – podsumował Piotr Marczewski.