We wtorkowy wieczór, 20 maja, ciechanowska Qubatura stała się sceną dla jednego z najbardziej charyzmatycznych
i autentycznych głosów polskiej sceny muzycznej – Marka Dyjaka. Koncert, który rozpoczął się o godzinie 18:00, przyciągnął miłośników twórczości artysty, spragnionych nie tylko muzyki, ale i głębszych przeżyć. Wydarzenie to było nie tylko muzyczną ucztą, ale również okazją do intymnego spotkania z twórczością artysty, który nie bał się trudnych tematów i autentyczności.
Sam Marek Dyjak, w rozmowie z Michałem Szczyglakiem z Radia Rekord Mazowsze i portalu cozadzien.pl, zapowiadał wieczór pełen niespodzianek, ale i znanych brzmień. "Tu wszystkiego się można spodziewać, no ale głównie będę śpiewał piosenki stare, trochę młodsze i te, które są planowane na premierę płyty 'Mężczyźni' za trzy tygodnie" – mówił artysta przed koncertem. Rzeczywiście, publiczność mogła usłyszeć zarówno utwory dobrze znane, jak "Złota ryba" czy "Balet Rebeca", jak
i premierowe kompozycje z nadchodzącego albumu. Dyjak podkreślał, że jego setlista nigdy nie była sztywno ustalona: "Ja tak naprawdę nigdy nie wiem. To teraz pan widzi właśnie układam sobie mój "laptop gitar", który jest przedpotopowy i tak naprawdę nigdy nie wiem co zagram. A pianista jest na tyle przygotowany - Mateusz Kakowski, że on po prostu zagrał wszystko."
Twórczość Dyjaka przez wielu odbierana była jako rodzaj terapii. Sam artysta przyznawał, że była w tym pewna prawda, choć dla niego ważniejsze było spojrzenie drugiego człowieka. "Jest to jakiś rodzaj terapii, ale po mojej prawej jest Jacek Stachniuk, mój terapeuta, także jesteś muzyczny ogólnie życiowy przyjaciel. No, tak, no jakby szukam w ludzkim spojrzeniu bardziej niż niż we własnym spojrzeniu w lustro" – wyznał Dyjak. Inspiracje czerpał z życia, które od ponad 30 lat toczyło się "w drodze". "Wie pan co, ja jestem za oknem, więc o takim życiu trudno powiedzieć, bo jestem 30 ponad lat w drodze. No wszystkie możliwe sytuacje wydaje mi się jak na 50-letniego mężczyznę przeżyłem i teraz druga 50" – mówił z charakterystyczną dla siebie szczerością.
Artysta nie unikał również trudnych tematów, takich jak rola sztuki i brak odpowiedniego mecenatu w Polsce. "Sztuka to w zasadzie jest jedyne, co po nas zostaje. Jeżeli ktoś tego nie pojmuje, to jest po prostu wiesz, no ja mam przede wszystkim problem z mecenatem, który powinien być nad bardziej rozciągnięty nad tak zwaną sztuką muzyczną, plastyczną, jakąkolwiek. Chodzi o to, żeby po prostu państwo się zainteresowało trochę artystami, tymi nie tych z pierwszych półek, tylko takimi trzecioplanowcami jak ja." Skrytykował również media, mówiąc: "Media przez państwo, w tym okrutnym procederze biorą udział, bo są sterowane i tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi i tak dalej. Bez sztaby złota nie ma co podchodzić do dużych rozgłośni. Trzeba mieć sztabę złota, w drugiej drugą sztabę."
Przed koncertem Marek Dyjak podzielił się również swoimi życzeniami: "Ja bym sobie chciał życzyć bardzo dużo. Najbardziej pogody ducha. A tak wszystkim innym chciałbym, żeby byli przynajmniej jeden dzień w tygodniu szczęśliwi."
Organizatorzy koncertu nie kryli swojego podziwu dla artysty. Janusz Zalewski, współorganizator, Ciechanowiak z urodzenia, podkreślał chęć ożywienia kulturalnego życia miasta na "ponadpodstawowym poziomie". "Z panią Bogusią Mikołajczak, właścicielką Qubatury, doszliśmy kiedyś do przekonania, że warto by jakoś ożywić życie kulturalne w Ciechanowie..." – mówił. O samym Dyjaku wypowiadał się z ogromnym uznaniem: "Jest artysta, którego bardzo cenimy. Nazywa się Marek Dyjak. Znakomity wykonawca, no powiedzmy poetyckich, no tego typu muzyki, takiej niekonwencjonalnej, nietypowych piosenek." Zalewski przyznał, że był fanem Dyjaka od około 10 lat, "kiedy kiedyś namówiliśmy go, żeby w Teatrze Polskim czytał poezję Ginsberga i Bugowskiego na tak zwanym salonie poezji. No i od tamtego czasu jestem jego fanem, gorącym wielbicielem. Namawiam ludzi do słuchania go, po prostu i stąd jego osoba dzisiejszego wieczoru."
Wtórowała mu Bogusława Mikołajczak, właścicielka Qubatury i współorganizatorka: "Razem z Januszem Zalewskim jesteśmy fanami Marka Dyjaka i na paru jego koncertach już byliśmy i bardzo chcieliśmy pokazać to naszej publiczności, mieszkańcom naszego miasta, bo naprawdę warto, żeby żebyśmy coś więcej wiedzieli o nim, o jego twórczości." Podkreśliła, że Dyjak to "Bezwzględnie wielki artysta jest" i radziła publiczności: "Proszę się skupić i bardzo słuchać i tak uprzedzam swoich tutaj gości, że trzeba go pokochać, ale go bardzo starannie wysłuchać podczas tego koncertu." Dodała również, że zrozumienie jego twórczości mogło wymagać głębszego poznania jego historii: "A żeby Marka Dyjaka zrozumieć jego utwory, trzeba się też troszeczkę zagłębić w jego historię, prawda? No jak wszystko wymaga przygotowania, jak się chce bardziej znać tą sztukę."
Publiczność przybyła na koncert z różnymi oczekiwaniami. Paweł Szymankiewicz liczył na "miłą atmosferę, mile spędzony czas, mili goście, przyjaciele. Będzie na pewno fajnie." Z kolei dla Anny Kaszubowskiej było to pierwsze spotkanie z artystą na żywo: "Dla mnie to jest coś nowego. Nie słuchałam pana Marka na żywo, tylko jedynie w Internecie i myślę, że będzie to dla mnie jakaś nowość, jakiś, no nie wiem, nie umiem teraz powiedzieć, ale spodziewam się czegoś oryginalnego."
Wtorkowy wieczór w Qubaturze z pewnością spełnił te oczekiwania, dostarczając niezapomnianych wrażeń. Marek Dyjak po raz kolejny udowodnił, że jest artystą, który swoją muzyką i osobowością potrafił dotknąć najgłębszych strun ludzkiej duszy, pozostawiając słuchaczy z refleksją i potrzebą ponownego spotkania z jego twórczością. Organizatorzy już wtedy przebąkiwali o kolejnym zaproszeniu, co z pewnością spotkałoby się z entuzjazmem ciechanowskiej publiczności.