Znaleziony w kurniku, nieprzytomny mężczyzna został przewieziony karetką do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł. Na fermie pracował dorywczo, ale wiedział o planowanym zagazowywaniu. Policja i prokuratura wyjaśniają teraz jak to możliwe, że wszedł do obiektu, w którym przeprowadzano uśmiercanie stada kur.
- Mężczyzna ten nie powinien znajdować się w pomieszczeniu, w którym został odnaleziony ponieważ do jego zadań nie należało uśmiercanie drobiu. Przeprowadzano je prewencyjnie w związku z zagrożeniem ptasią grypą. Specjalistyczna firma używała do tego dwutlenku węgla, który mógł przyczynić się do zgonu mężczyzny. Czekamy na wyniki sekcji, która została przeprowadzona we wtorek 4 lutego - powiedział Radio Rekord Mazowsze Kamil Rytelewski, zastępca prokuratora rejonowego w Mławie.
Do zdarzenia w miejscowości Sadłowo w gminie Bieżuń.